Strona poświęcona Świętemu Kwasowi L.S.D. i jego wyznawcom. Celem NIE jest stworzenie i organizacja Kościoła LSD, w którym wyznawcy-członkowie mogliby legalnie produkować na swe potrzeby oraz spożywać świętą komunię czyli LSD bez ścigania przez prawo. jeszcze NIE Czas na związek wyznaniowy gdzie sakramentem jest LSD. Czas na KWAS. ALEKSANDER KWAŚNIEWSKI POPIERA TE INICJATYWĘ GDYŻ JAK STWIERDZIŁ "KWASIŁ ZAWSZE I WSZĘDZIE O ILE ŻONA POZWOLIŁA"
20 lipca 2009
Neo-American Church.T.LEARY: TRIP z PAULEM KRASSNEREM
The Neo-American Church was founded in 1966 by Arthur Kleps.[1] It's clergy, known as the Boohoos, claimed LSD as a sacrament. One of the church's ministers, Judith H. Kuch, was arrested and put on federal trial on narcotics charges in 1968. The judge ruled that the church rituals did not merit protection under the First Amendment as he could find no evidence of "a religious discipline, a ritual, or tenets to guide one's daily existence."[2] The result is in contrast to the use of peyote by the Native American Church which had been given government sanction.[3]
-------------------------------------------------------------------------------------
T.LEARY:
TRIP z PAULEM KRASSNEREM
przekład: Robert Palusiński
KRASSNER: Będę się starał stawiać przed Tobą takie kwestie, o jakie wcześniej nie byłeś jeszcze pytany.
LEARY: Okay, a ja będę starał się udzielać ci takich odpowiedzi, jakich wcześniej nie wygłaszałem.
K: Czy sądzisz, że nie zostałbyś zwolniony z Harvardu za "nieobecność bez usprawiedliwienia", jeżeli nie przeprowadzałbyś eksperymentów z LSD, które spowodowały nieprzychylne komentarze?
L: Oczywiście, że nie.
K: Masa ludzi pali marihuanę po prostu z tego powodu, że odczuwają przyjemność, żeby być "na haju". Czyżbyś się od nich odżegnywał, prowadząc w swojej sprawie linię obrony, zbudowaną na prawie do wolności wyznawania religii?
L: Ci ludzie mają pełne prawo do obrony swojego sposobu używania marihuany, czy LSD, jako środka poprawiającego samopoczucie. Pościg za szczęściem jest zagwarantowany w pierwszym zdaniu Deklaracji Niepodległości, na której została zbudowana ta republika. Ale większość ludzi stosujących LSD lub marihuanę, aby być "na haju", w rzeczywistości nie wie jak to robić, ponieważ nauka i dyscyplina ekstazy jest prawdopodobnie najbardziej wymagającą yogą o jakiej mogę sobie pomyśleć.
Osoby, które krytykują moje zastosowanie Pierwszej Poprawki - czyli wolności wyznania i praktykowania religii - w celu obrony palenia przeze mnie marihuany i używania LSD, po prostu nie rozumieją co znaczy religia lub mają bardzo wąski Zachodni, Protestancko-Katolicko-Żydowski sposób pojmowania religii.
Niezmierny wpływ na moją filozofię życia miały studia nad filozofią i religią wschodu. To, czego w sposób oczywisty nie potrafią pojąć Amerykanie, bez względu na ich wyznanie, to fakt że celem orientalnych religii jest być na haju, poddać się ekstazie, dostroić się, podłączyć się, skontaktować się z niewiarygodną różnorodnością, pięknem, formami życia, pulsującym znaczeniem organów zmysłowych i znacznie bardziej skomplikowanym, przyjemnym i pełnym objawienia przekazem, płynącym z energii komórkowej.
Dla Hindusa, zagadnienie duchowości jest sprawą wnętrza.
Różne sekty religii Wschodu używają różnych metod i różnych organów ciała, w celu odnalezienia Boga. Sziwaici używają zmysłów, wyznawcy Wisznu zajmują się wiedzą zawartą w komórkach, kontaktując się z nieskończonym strumieniem wiedzy reinkarnacyjnej, którą biochemicy mogą zwać proteinową wiedzą kodu DNA; Buddyjskie podręczniki traktujące o rozszerzaniu świadomości dotyczą światła, białego światła pustki, ekstatycznej unii, która przybywa gdy jesteś całkowicie podłączony, poza zmysłami, poza ciałem.
Kolejne nieporozumienie dotyczące religii i mojego powoływania się na Pierwszą Poprawkę wynika z instytucjonalnej i zakorzenionej w umysłach ludzi Zachodu koncepcji Religii. Ludzie, którzy używają marihuany i LSD we własnych domach i ogrodach, powiadają: "Co to może mieć wspólnego z religią?" Ponieważ religia oznacza dla nich księży, Biblię, kościoły, szkółki niedzielne, sekty, reguły i regulacje.
Dla większości ludzi Wschodu najważniejszą świątynią ich religii jest ich własne ciało. Twoim schronieniem jest twój własny dom. Twoim kapłanem lub nauczycielem, albo guru, jest ktoś z kim żyjesz i dzielisz większość radości i frustracji codziennego życia.
Jest jeszcze jeden aspekt tej religijnej definicji wewnątrz-komórkowego doświadczenia: wymaga on czasu, treningu, praktyki i zdyscyplinowania w rzeczywistym używaniu twoich organów zmysłów, tak abyś był zdolny skoncentrować się na własnych komórkach; aby przemieszczać świadomość z jednego rodzaju ekstazy do innego, potrzebujesz wiedzy i przewodnictwa.
Aby naprawdę używać instrumentu swojego ciała i jego milionów zmysłowych i komórkowych kamer, w które jesteś wyposażony, potrzebujesz know-how i na Wschodzie, takie techniczne podręczniki nazywają się su-trami yogi lub są opisami religijnych objawień.
Tak więc, spontaniczne podłączanie się w domu, za pomocą trawy lub LSD, może być przyjemne, a nawet odkrywcze. Większość ludzi ponosi klęskę, próbując zwrócić uwagę na możliwości układu nerwowego, komórek oraz na moc środków psychodelicznych, takich jak marihuana i LSD, usiłując wniknąć w tę złożoną realność.
K: Przypuśćmy że wygrasz swoją sprawę, jakie może to mieć implikacje dla tych palaczy marihuany, którzy nie zechcą stosować argumentu swobody wyznania jako środka obrony?
L: Tak się złożyło, że zostałem inicjowany przez Hinduskiego guru, ale można się przyłączyć do Neo-American Church Arta Kleps\'a, możesz wraz z żoną ogłosić swoją własną religię. Jest masa precedensów. Sąd Najwyższy stwierdził, że praktyki i przekonania religijne są sprawą indywidualną. Ateista, który wierzy w pacyfizm, może być uznany za osobę zwolnioną ze służby wojskowej ze względu na przekonania religijne. To była epokowa decyzja sędziego Douglasa. Nie chcę występować jako adwokat, ale ...
K: Lenny Bruce tak zrobił, dlaczego nie ty?
L: Lenny tak zrobił, więc dlaczego ja miałbym tak zrobić? Chciałbym powiedzieć twoim czytelnikom, że należy im pozostawić możliwość wypracowania własnego rozwiązania i jeżeli będą w nie wierzyć, to wygrają.
Wielką lekcją, jaką wynosisz z LSD, z kontaktu z twoimi komórkami, to fakt, że każde pokolenie musi na nowo inscenizować cały epos ewolucji i żyć pełnią życia, w której jesteś całością i sekwencją. Jeżeli tego nie zrobisz, będziesz się miotał w paśmie wyzwań i możliwości.
Musisz być Mojżeszem, musisz wykuć swój własny kod etyczny. Musisz być biskupem Berkeley i musisz wykuć swoje rozwiązanie problemu materii i idei. Musisz być Platonem. Wszystkie rady, jakie przeczytałeś w podręcznikach są starą konserwą, statyczną i pozbawioną znaczenia.
Musisz walczyć w obronie swojej własnej religii, ponieważ każdy człowiek w dziejach ludzkości musi to zrobić. Większość ludzi w przeszłości, większość Amerykanów nie zdaje sobie z tego sprawy i nie ma woli ku temu.
W moim przypadku, walka przebiega z udziałem unikalnej konstelacji aktywności, w które się zaangażowałem - i jest to cholernie dobry przypadek - ale chciałbym usłyszeć, że każdy palacz trawy, który rzeczywiście rozumie możliwości energii jakich doświadcza, oraz że dostępność mocy tej łagodnej, inhalowanej rośliny jest rzeczą konstytucyjnie zagwarantowaną.
Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to pali trawę nie dla "haju", ale z powodu odgrywania społecznej roli hipisa i jeżeli jest to poziom na jakim pragnie pozostać, to zmierza do odlotu i nie będzie chciał podjąć walki w swoim przypadku, w swoim umyśle lub z prawem.
K: Czy nie sądzisz, że wygranie przez ciebie sprawy na gruncie wolności religijnych wykluczy legalne prawo do palenia marihuany właśnie dla odlotu?
L: Strategia w moim przypadku nie jest oparta wyłącznie na walce o religijne przekonania. Tutaj są poruszane trzy zagadnienia:
Moje prawo do osiągania duchowych celów, przy pomocy metod i strategii, które mają dla mnie sens - to jest religia.
Numer dwa. Mam prawo do zdobywania wiedzy - nie tylko z tego powodu, iż jestem psychologiem, ale ponieważ psycholog powinien czynić to (większość z nich tego nie robi), co powinien robić każdy człowiek - starać się zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi? Pogoń za wiedzą.
Trzecim czynnikiem na jakim opiera się moja obrona prawa do palenia marihuany, to prawo do życia w moim domu, wychowywania moich dzieci i prowadzenia życia rodzinnego zgodnie z moimi najlepszymi przekonaniami i świadomością.
Na tyle długo, na ile żadna z tych trzech rodzajów aktywności - religijnych, naukowych, osobistych - nie będzie powodować szkód otaczającym mnie osobom.
Prawnicy wzięli pod uwagę przede wszystkim numer jeden, czyli zagadnienia duchowe albo religijne, ponieważ jako adwokaci chcą wygrać sprawę i wynika to z długiej tradycji wolności religijnej w naszym kraju. Stąd jest to sprawa nadrzędna.
Odbyłem kilka narad z adwokatami. Mówiłem; "Cóż, wolałbym się oprzeć na kwestiach naukowych, ponieważ większość mojego dorosłego życia poświęciłem na badanie tego zagadnienia". Odpowiedzieli mi; "Tak, ale ty w rzeczywistości opisałeś całkowicie nowe reguły w tej dziedzinie".
Prawa konstytucyjne powinny gwarantować prawo do zdobywania wiedzy, jak to ma miejsce w przypadku religii. Jeżeli otrzymasz prawo do wychowywania dzieci i życia rodzinnego w sposób jaki wybierzesz, to może cię to doprowadzić do Dziewiątej Poprawki, która jest ogólnikowym, konstytucyjnym prawem do prywatności, ale każdy z tych tematów wymaga niezmiernie wielkiej wiedzy prawniczej i adwokaci wybrali aspekt religijny, przyznając że aspekty naukowy i osobisty, będą jeszcze mieć kiedyś swój dzień w sądzie.
Nie mogę podejmować walki we wszystkich przypadkach i nie mogę też penetrować wszystkich dwuznaczności i białych plam konstytucyjnego prawodawstwa, ale mój przypadek będzie pierwszym z wielu zwycięstw w walce o wszystkie prawa konstytucyjne, które dotyczą tego zagadnienia, jeżeli chcesz palić marihuanę z żoną, gdyż dzięki temu wasz seks jest bogatszy we wrażenia albo jeżeli jesteś dzięki temu lepiej dostrojony do muzyki, albo jeżeli dzięki temu bardziej cieszysz się pracą w ogrodzie, masz konstytucyjne prawo to uczynić. Ale ja i moi prawnicy nie możemy walczyć o każdy z takich przypadków.
Postrzegamy to jako szeroko zakrojoną kampanię na rzecz swobód obywatelskich i tak, jak to próbuję wytłumaczyć moim Wpisującym przyjaciołom, wszystko w życiu przebiega krok za krokiem, komórka za komórką, musicie wygrywać sprawę za sprawą. Przewiduję, że będą miały miejsce setki spraw cywilnych, dotyczących osobistego prawa do zmiany stanu świadomości, dokładnie w określonym i zadysponowanym przez daną jednostkę celu.
Widzisz, nie aspiruję do miana prawnika, ale mam komórkowe, intuicyjne wyczucie, gdzie prawo - które jest niezbędne do ochrony społeczeństwa - musi się zatrzymać i gdzie rozpoczyna się indywidualny rozwój - który jest niezbędny dla istnienia społeczeństwa.
K: Twoi przyjaciele hippisi będą cię oskarżać o umywanie rąk, ponieważ - jak powiedziałeś - któregoś dnia przejdzie przez sąd przypadek broniony na podstawie prawa do palenia marihuany przez małżeństwo w celu pogłębienia doznań seksualnych - i wiesz, dlaczego mieliby z tego powodu zawierać małżeństwa?
L: Dzisiaj prokurator okręgowy przed całym sądem przesłuchiwał moje dzieci, pytając o zwyczaje dotyczące spania w moim domu, tak więc już w to wdepnęliśmy i jestem pewny, że tak się to będzie odbywało.
K: Zastanawiam się nad tym, czy to co mógłbym nazwać twoją formą mistycyzmu, nie jest li tylko semantyczną różnicą pomiędzy nami. Zakładam, że istnieją jedynie indywidualne świadomości; czy wierzysz w to, że Bóg - lub jeśli wolisz uniwersum -jest świadomy swojej egzystencji?
L: Myślę, że istnieją znakomite i złożone harmonie na wielu różnych poziomach energii we wszechświecie i ta harmonia pociąga za sobą świadomość przeplatania się życia organicznego i nieorganicznego. Myślę zatem, że ten niewiarygodny proces ewolucji nieustannie sam siebie zaskakuje, sam siebie zadziwia, jest samozachwycający i samouwalniający się z tego co się dokonuje. Ale czy jest jeden centralny komputer, który to planuje albo może to wszystko podsumować w jednej chwili? Nie sądzę.
K: Gdy mówisz "zadziwiający sam siebie, samozachwycający", zakładasz istnienie świadomości tego co się dzieje.
L: Ale to jest poza kontrolą. To jest świadomość, nie tego co jest czynione, ale świadomość tego co się wydarza. Bóg istnieje na każdym z poziomów świadomości.
Na poziomie werbalnym, symbolicznym, Bóg jest słowem b-ó-g, które stanowi centrum werbalnej sieci słownej mandali.
Na poziomie twoich zmysłów, Bóg jest centralnym brzmieniem lub centrum twojej mandali zmysłów -jest jeżeli wolisz - centrum orgazmu.
Na poziomie komórki, Bóg jest kodem DNA, ponieważ jak to opisują biochemicy, DNA ma wszystkie atrybuty, które przypisujemy Bogu: wszechpotężną, wiecznie - zmienną inteligencję, dalece większą od ludzkiej, która nieustannie manifestuje się w przeróżnych formach. Oto co kod genetyczny robił przez dwa miliardy lat.
Następnie wielce wykształceni biofizycy, tacy jak Andrew Cochran mówią nam, że w tak zwanej materii nieorganicznej - w strukturach molekularnych i atomowych - odbywa się ten sam proces, że na tym poziomie Bogiem jest jądro atomu i że jest zawsze niewidzialne, Bóg jest zawsze czymś najmniejszym i najbardziej centralnym...
K: Może zatrzymaj się, zanim zapędzimy się w zbyt wielką abstrakcję. To o co chciałbym cię teraz zapytać dotyczy takiej kwestii: dotarły do mnie relacje, że rozmawiasz z drzewami, chciałbym wiedzieć czy drzewa słyszą co do nich mówisz?
L: No cóż, słyszę co drzewa mówią do mnie. Słucham drzew. Nie wiem tego czy one mnie słyszą. Musisz zapytać drzewa. Myślę, że one słyszą.
Mieliśmy kiedyś fachowca - ogrodnika w małym sadzie w Millbrook, który mówił o ścięciu jabłoni, które wcześniej przycinałem i do których mówiłem kilka lat temu. Jabłonie były stare i dawały niewiele kwaśnych jabłek, więc fachowiec miał rację. Chciał w tym miejscu posadzić masę karłowatych jabłoni i zarobić sporo pieniędzy.
Rozejrzałem się wokół i powiedziałem: "Zdajesz sobie sprawę z tego, że to bardzo szkodliwy rodzaj konwersacji?"
"Tak, drzewa mogą usłyszeć, co nie?"
Odpowiedziałem: "Zauważ, że nie powiedziałem niczego, oprócz słów ochrony i przyjaźni wobec tych drzew. Nie ma z mojej strony potwierdzenia dla tych działań..."
Tak, słucham drzew i słyszę co one mówią i myślę, że one słyszą co ja mówię. Nie tego, co ja mówię, ponieważ drzewa nie mówią po angielsku, lecz drzewa są świadome co ja im robię i co robię w ich otoczeniu.\' Nie \'mam na myśli siebie jako Timothy Leary\'ego. One nie mówią tym językiem.
K: Słuchaj, jesteś głuchy na jedno ucho, a więc jeżeli leżysz z dobrym uchem przyłożonym do poduszki, nie możesz uchwycić dźwięków - nie możesz słyszeć drzewa albo jakiejś osoby. Zatem, jeżeli drzewo nie ma uszu, w jaki sposób odbiera wiadomości?
L: Drzewo nie mówi przy użyciu fal dźwięku. Gdy słucham drzewa, nie słucham uchem. Gdy mówię do drzewa, nie mówię słowami albo językiem.
K: Ale naprawdę wierzysz w to, że drzewo ma świadomość?
L: Tak. Gdy przechadzam się po ogrodzie albo po polach w Millbrook, jestem przekonany o tym, że świat roślin jest świadomy mojej obecności i wysyłam wibracje przechwytywane przez rośliny.
K: A czy ktoś inny może wysłać inne wibracje?
L: Tak.
K: A zatem może być coś prawdziwego w starym przesądzie, mówiącym o wpływie menstruującej kobiety na wzrost roślin?
L: Myślę, że jest to możliwe. Na marginesie chciałbym dodać, że zrobiliśmy przegląd tak zwanych przesądów i pierwotnych wierzeń i odkryliśmy, że bazują one na wiedzy komórkowej.
Lecz to, co w praktyce wprawia nas w największe zakłopotanie, to fakt, że kod DNA, który zaprojektował ciebie, nie różni się tak bardzo od kodu DNA tworzącego drzewo. Istnieją pewne oczywiste różnice w końcowym etapie tego projektu, ale obie wstęgi tych żywych protein w swym projekcie sięgają do wspólnych źródeł.
K: Ale bez mózgu nie miałbym świadomości ... czyżby taka przesłanka nie znajdowała u ciebie akceptacji?
L: Drogi Pawle, każda komórka w twoim ciele ma wyostrzoną świadomość, odbiera energię, ma dostęp do wiedzy, którą gasi umysłowy, czołowy-płatowy, symboliczny aspekt, uważany przez ciebie za normalny stan świadomości, stanu czuwania.
Nazwałeś mnie mistykiem i mógłbyś nazwać sam siebie racjonalistą. Zgadzam się z tym, jesteś racjonalistą ponieważ polegasz głównie na symbolach. Jesteś przenikliwym i pięknie analizującym osobnikiem. Ale ja nie uważam siebie za mistyka; uważam siebie za rzeczywistego realistę, ponieważ akceptuję empiryczne dowody biochemii, oraz intuicyjne, eksperymentalne dowody płynące z tego, czego nauczyłem się podczas 300 sesji LSD.
Umysł Pawła Krassnera ma około trzydziestu lat, ale są w nim systemy energii, ułatwiające działanie, matryce i zasoby pamięci wewnątrz komórek i układu nerwowego, które liczą setki milionów lat, które posługują się językiem i polityką znacznie bardziej skomplikowaną niż angielski i polityka współczesnych Demokratów i Republikanów.
To co odkrywamy w sferze badań nad umysłem, jest tym co mikrobiologowie odkrywali 300 lat temu dzięki wynalezieniu mikroskopu. Dokonali niesamowitych odkryć polegających na tym, że życie, zdrowie, rozwój każdej z form organicznego życia, bazuje na komórce, która jest niewidoczna.
Nigdy nie widziałeś komórki; co sądzisz o tym? A jednak jest to klucz do wszystkiego, co się przydarza żyjącemu osobnikowi. Chcę po prostu powiedzieć, że niektóre rzeczy z punktu widzenia mentalnego, psychologicznego, nie ogarniają wiedzy zawartej wewnątrz układu nerwowego, niewidocznej dla symbolicznego umysłu, wiedzy, która determinuje niemal wszystko.
I nie sądzę, że jest to rodzaj mistyki - chyba, że nazwiesz mistykiem kogoś, kto spogląda w mikroskop i opowiada ci o rzeczach dla których brakuje ci symbolicznych przedstawień. Podobnie jest z przykładem astronoma, który odkrył kwazar i spekuluje na jego temat.
K: W porządku, jednak nie uważam za racjonalistę kogoś, kto jest przywiązany do symboli. Myślę, że zgodzimy się co do sztuczności symboli.
L: Tak.
K: Chcąc rozszerzyć tę kwestię, trzeba powiedzieć, że można by wziąć za nienormalnego czy też wolnego - komórkowego - używając twoich metafor - kogoś, kto mógłby ... najbardziej krzykliwym przykładem tu będzie, powiedzmy, naplucie na krucyfiks w celu wykazania, że symbol sam w sobie jest wyłącznie artefaktem.
L: Tak, ale ja uważam się za racjonalistę w innym sensie, ponieważ wierzę, że człowiek stoi przed wyzwaniem rozwinięcia nowych systemów symboli, potrzebnych dla nowych poziomów wewnętrznej świadomości. Podobnie jak musieliśmy rozwinąć nowe systemy symboli dla niewidzialnego, nieoznaczonego świata, który został dla nas otwarty wraz z odkryciem mikroskopu. Dzisiejsze zadanie, to rozwinięcie systemu symboli dla nowych niewidzialnych światów, które otwierają się dla nas dzięki psychodelicznym dragom.
Przywykliśmy stosować wiele systemów symboli na poziomie makroskopowym. Używamy jednego systemu symboli dla szachów, innego dla baseballu, innego dla polityki. Jest zatem konieczne wykształcenie odmiennego systemu symboli dla każdego z poziomów świadomości.
Kolejnym fascynującym wyzwaniem jest splecenie tych wielopoziomowych systemów symboli razem w symfoniczną harmonię, gdzie wybierzesz makroskopowy symbol, który określi zmysłowy orgazm, harmonizując w tym momencie z dialektem komórkowym - uzyskując w ten sposób niezakłócony przepływ.
I tak jak poczucie humoru pozwala na konfrontację wyników dwóch różnych gier - zachowań, co powoduje nasz śmiech, istnieje także kosmiczne poczucie humoru, w którym zestawisz razem niestosowne symbole z różnych poziomów. Tak więc wszystkie te gierki, jakie przeprowadzamy w naszym socjalno-mentalnym świecie możemy rozkosznie skomplikować i zmultiplikować w fascynującej różnorodności, gdy dorzucimy do nich nowe systemy symboli, wynikające z wielu zmysłów i nieskończonej liczby komórkowych dialektów.
K: To wszystko ma jednak wydźwięk kosmicznej ironii. Ponieważ zostajemy odcięci od wiarygodnych źródeł dostaw LSD, zaczyna się rozwijać czarny rynek, czego rezultatem jest pogorszenie jakości produktów, tak wiec niektóre osoby mogą rozpoznać u siebie jedynie stan zaawansowanego "haju", może wyższego niż po trawie, ale nigdy nie doświadczą wglądu w poziomy tej rzeczywistości, o której opowiadasz.
L: Jakoś mnie to nie przeraża.
K: Z wyjątkiem tego, że ktoś może pomyśleć: "Musiałem postąpić w niewłaściwy sposób".
L: Każdy, kto kupuje LSD na czarnym rynku i zakłada przy tym, że dostaje dokładnie to co zachwala sprzedawca (dopóki nie pozna sprzedawcy), jest naiwny.
Albo osoba, która wzięła LSD w otoczeniu, które jest obrzydliwe i pozbawione harmonii czy to będzie klinika psychiatryczna, czy jakaś melina lub przybudówka, również jest głupia i naiwna.
Nie mogę brać za to odpowiedzialności albo poświęcać energii na opiekowanie się rzeką lamentujących przypadków, wynikających z nieprzygotowanych i głupio zorganizowanych sesji LSD. Więcej niż ktokolwiek na świecie, podczas moich odczytów, aż do skrajnego wyczerpania, mówiłem ludziom o tym, by mieli świadomość tego co czynią.
K: Rozpatrując sprawę z drugiej strony czy istnieje możliwość przedawkowania?
L: Nie. Nie ma takiej rzeczy jak przedawkowanie LSD. Śmiertelna dawka jest nieznana. Oczywiście, im większa dawka, tym mocniejsze jest pierwsze uderzenie. Ale kolejną piękną sprawą dotyczącą LSD jest to, że nie da się przeprowadzać zawodów na ilość spożytego kwasu. Na wyższych poziomach, gdy przekroczysz 100, 200 gamma, takie współzawodnictwo traci sens.
Jeżeli ktoś kupuje kostkę cukru i stwierdza, że daje ona "haj" taki jak po trawie, powinien zdać sobie sprawę, że wchłonął około 25 lub 50 gamma, co doprowadza go do poziomu zmysłów, czym z kolei powinien się radować, nie zaś odczuwać, że dzieje się coś niewłaściwego ze mną, że nie mogę odnaleźć Boga w pigułce - a więc: co jest grane? Zdrowy rozsądek i troskliwe przygotowanie, bezpiecznie przeprowadzi cię przez takie dylematy.
W początkach naszych badań nad LSD, wszyscy zmagaliśmy się z tymi problemami. Gdy pomyślisz o lekkomyślnie podejmowanym ryzyku tych nieprzygotowanych ludzi, którzy odlatywali w płócienne - drewnianych samolotach zbudowanych przez braci Wright, to stwierdzisz, iż było to kompletne szaleństwo, ale oni to zrobili i mieli prawo to robić, wiedząc że wystawiają się na śmiertelne niebezpieczeństwo.
W pierwszych latach naszych poszukiwań, w celu określenia dawki i charakteru jej działania, brałem wszystkie rodzaje przedziwnych dragów, pochodzących z Mórz Południowych i z Ameryki Południowej, czy z Maroka.
Dawni ludzie, którzy odkryli mikroskopy, zanim naprawdę nauczyli się nastawiać ostrość soczewek, mieli do czynienia z różnymi wadami i różną mocą soczewek. Nie istnieje zabezpieczenie i gwarancja całkowitego bezpieczeństwa w życiu, zatem realistyczne nastawienie, postawa naukowa, polega na sprawdzaniu, rozpoznaniu, porównaniu, na nieustannym poznawaniu, ponieważ jedyna droga uczenia się, to droga prób i błędów.
K: Ostatnio wygłaszałem odczyt w Harvard Law School i ktoś zapytał mnie o sprawę pięcioletniej dziewczynki, która przez przypadek zjadła kostkę cukru z LSD, zostawioną w lodówce przez jej wujka. Odpowiedziałem, że po powrocie do szkoły napisała piosenkę zatytułowaną "My Trip".
L: Naprawdę?
K: Nie, żartowałem, ale znamienne jest, że zauważyłeś, iż mogłoby to być możliwe.
L: W sprawie tej dziewczynki, trzeba przede wszystkim podkreślić fakt, że wróciła do szkoły i została wypisana ze szpitala bez jakichkolwiek oznak świadczących o ubytku zdrowia. Skandalem w tej sprawie nie jest postawa tego biednego wujka, który zostawił swoją kostkę i został wpędzony w poczucie winy i oskarżony o zbrodnię; skandalem w tej sprawie jest polityczne wykorzystanie tego przypadku przez lekarzy i prokuratorów okręgowych, którzy rozsyłali dramatyczne oświadczenia o niebezpieczeństwie i "zrujnowaniu życia".
Nie wiemy jaki efekt mogło to wywrzeć na dziewczynce, ale zgodnie ze wszystkimi znanymi nam dowodami, można stwierdzić, że jej reakcja na LSD zależała w całości od nastawienia dorosłych w jej otoczeniu i że po odkryciu, że wzięła LSD, powinni potraktować to jako rzadką sposobność; wyłączając ich strach, ich poczucie winy, ich egotyzm, role złych matek, złych wujków, złych ojców i winni spędzić następne 12 godzin będąc naprawdę z tym dzieckiem. Mogłoby to być wspaniałe doświadczenie.
Nawet w okolicznościach bezlitosnego zawleczenia tej biednej dziewczynki do szpitala, płukania żołądka - co nie ma medycznego uzasadnienia, jako że LSD wchłania się bardzo szybko i podlega bardzo szybkiemu metabolizmowi (oczywiście jeżeli pominiemy dobre samopoczucie lekarzy, którzy wypompowywali zawartość żołądka dziewczynki) - nawet na przekór temu wszystkiemu, były chwile gdy ona na przemian śmiała się i płakała. Cóż, mógłbym to zrozumieć; czułbym się tak samo.
Pomimo tego brutalnego traktowania i samolubnego umywania rąk, przez niemal wszystkich uczestników zajścia - nie mogę komentować postawy wujka i rodziców, ponieważ nie wiem co robili - chociaż oficjele z publicznej służby zdrowia, bronią swoich interesów i używają tego przypadku jako części swojej kampanii, nadal nie ma powodów, by nie wierzyć w to, że ta dziewczynka w przyszłości nie stwierdzi, iż było to wielkie doświadczenie i że będzie się stawała bardziej podatna na podłączenie się i dostrojenie się w przyszłości. Jest na to o wiele większa szansa, niż na to, że odniesie jakieś szkody, pomimo emocjonalnej brutalności jakiej została poddana.
K: Czy myślisz, że pewnego dnie będzie się dawało dragi dzieciom?
L: Przewiduję, że generalnie środki psychodeliczne będą stosowane we wszystkich szkołach, w niedalekiej przyszłości jako pomoce naukowe - nie tylko takie dragi jak marihuana i LSD, w celu uczenia dzieci jak efektywnie używać organów zmysłów i wyposażenia komórkowego, ale także nowe i mocniejsze psychochemikalia, jak RNA i inne proteiny, które naprawdę doprowadzą do rewolucyjnych zmian w koncepcjach dotyczących nas samych, oraz edukacji.
Tak więc idea napisania pracy semestralnej o twoim pierwszym tripie, nie jest wyłącznie science fiction, to w zasadzie już się dzieje. Ludzie powinni nauczyć się używania swojego układu nerwowego i komórkowego wyposażenia, zanim zostaną nauczeni czytania, pisania i technik symbolicznych. Jeżeli nie będziesz wiedział jak się posługiwać swoim wrodzonym wyposażeniem, staniesz się uzależniony i ograniczony przez symboliczne artefakty.
Mam zamiar mieć więcej dzieci i powiem ci, że nie chciałbym wkładać im symboli do głów - nie będę trzymał wszystkiego z dala od nich, ale nie zamierzam wciskać im symboli dopóki nie będą mieć dziesięciu, dwunastu, może piętnastu lat.
Nie będę ich zachęcał do czytania książek. Będę ich zachęcał do dostrojenia się do ich własnego wewnętrznego słownika i komórkowej Biblioteki Kongresu. Zanim zetkną się ze sztucznymi symbolami - które mają tylko 200-300 lat - nauczę je jak żyć na sposób podobny zwierzętom i stworzeniom natury, rozpoznając i komunikując się z energiami dookoła nich. Moje dzieci odczuwają to w ten sam sposób i być może postąpią tak ze swoimi dziećmi.
K: Czy mógłbyś określić jakiś limit wieku, w którym dziecko mogłoby wziąć LSD?
L: Myślę, że to trzeba sprawdzić. LSD powinno być zastosowane w momencie, gdy system symboli dziecka ulega skostnieniu, ponieważ to czego dokonuje LSD, to ułatwienie oderwania się od symboli i przegrupowanie tego systemu. Nie ma na to jeszcze dowodów, ale mam nadzieję, że nastąpi to w przyszłości.
K: (Scena II: Millbrook, tydzień później) Oto typowe pytanie reportera: Co sądzisz na temat oskarżenia jakie padło dzisiaj rano w Poughkeepsie w związku z zarzutem posiadania przez ciebie marihuany?
L: Prawie nie miało to na mnie wpływu. Bardziej byłbym zainteresowany wynikiem trzeciego meczu Metsów, prawdopodobnie z tego powodu, że nigdy nie dojdzie do procesu oraz że nie mam zamiaru angażować się w prawnicze zawiłości.
K: Wracając do Millbrook myślałem o twojej drugiej żonie. Zakładam, że braliście LSD razem - wdrukowywując wzajemnie swoje uczucia każdego tygodnia - wzmacniając głębię waszego związku. Aliści małżeństwo się rozleciało podczas podróży poślubnej....
L: Jak już mówiłem podczas mojego procesu w Laredo, gdy pytano mnie, kto dał mi trawę, odpowiedziałem, że chętnie opiszę moje własne doświadczenia, ale nie chcę czynić żadnych komentarzy, które dotyczą innych ludzi. Jakikolwiek komentarz dotyczący mojego małżeństwa, musiałby dotyczyć także kogoś, kto jest mi bardzo drogi i uświęcony, kogo prywatność nie powinna zostać pogwałcona.
K: Doceniam to. Kwestia, którą chciałem poruszyć, to skuteczność (albo w powyższym przypadku jej brak) wdrukowania (imprinting) pod wpływem LSD.
L: Chętnie porozmawiam o efektach wdrukowania w relacjach interpersonalnych. Uważam to za najważniejszy aspekt pośród wyzwań stawianych przez LSD - sprawa wdrukowania i przedrukowania (reimprinting).
Za każdym razem, gdy bierzesz LSD, całkowicie zawieszasz posługiwanie się systemem symboli, który wytworzyłeś w sobie przez długie lata społecznego uwarunkowywania. Wpadasz w wir różnych poziomów neurologicznej i komórkowej energii, która nieustannie płynie i podlega zmianom.
Twój symboliczny umysł włącza się i wyłącza. Nigdy nie tracisz umysłu podczas sesji LSD. On wciąż tam jest, ale jest jednym z wielu tysięcy rozbłyskujących fleszy aparatów fotograficznych. To oczywiste, że halucynacje po LSD lub paranoja zdarza się wówczas, gdy symboliczny umysł blokuje się na jakimś aspekcie sesji LSD i definiuje go jako nową rzeczywistość, która może być pozytywna lub negatywna.
Gdy sesja LSD ma się ku końcowi, zaczyna się przedrukowywanie. Jest to przełomowy moment sesji LSD, ponieważ powstaje nowy obraz twojego ja, świata i ludzi z otoczenia, zarówno tych rzeczywistych jak i przywoływanych z pamięci. Jest to szczególnie delikatne, ponieważ to czego dokonujesz w tym okresie wdrukowania, to wytwarzanie nowej perspektywy siebie i innych ludzi. Jest to także bardzo zdradliwe, ponieważ możesz wyjść z sesji LSD z całkiem odmiennym obrazem siebie.
Jeżeli sesja LSD była mikroskopowym odkryciem twoich wad i nie jesteś wystarczająco doświadczony, aby być zdolnym do odpuszczenia sobie tego, a także do zaakceptowania tych aspektów siebie, jako fragmentarycznych części wielkiego, wciąż - zmieniającego się obrazu, możesz popaść w depresję. Stworzyłeś zły obraz siebie. To przyczynia się do depresji po LSD, która może trwać wiele dni, a nawet miesięcy.
Możesz także wytworzyć w sobie negatywny obraz LSD i wyjdziesz z sesji mówiąc: "Nigdy więcej". A zatem, zadaniem numer jeden jest zawarcie neurologicznego kontraktu z samym sobą, polegającym na tym, że nie będziesz brał pod uwagę zbyt ostatecznie i zbyt dogmatycznie żadnego z obrazów jaki wytworzysz, albo jaki się pojawi w czasie sesji, ponieważ przyrzekłeś sobie ćwiczyć wielokrotnie jogę LSD, nie poddając się li tylko z powodu stworzenia złego obrazu. Jeżeli tak postąpisz, stracisz możliwość kontynuacji użytkowania swojej neurologicznej kamery.
To samo jest prawdziwe, jeśli przeprowadzasz sesję z kimś innym, zwłaszcza z żoną albo osobą z którą jesteś w związku. Istnieje całkowita możliwość, że z każdej sesji LSD możesz wynieść negatywny obraz drugiej osoby. Możesz przejść z kimś przez wiele sesji, ale 13 sesja będzie miała wydźwięk horroru.
Po czymś takim, z powodu tej ostatniej fatalnej sesji, naturalną reakcją jest stwierdzenie: "Cóż, nigdy więcej nie będę brać LSD z tą osobą". Z punktu widzenia etyki neurologicznej, jest to pogwałcenie zasad gry. Kontrakt neurologiczny powinien zawierać klauzulę zezwalającą na kontynuowanie sesji, dopóki nie dojdzie się do punktu, gdzie oboje jesteście przeświadczeni, że poznaliście już wszystkie związane z tym tereny wewnątrz siebie, oraz w związku.
K: Jest taki facet, nie będę wymieniał jego nazwiska, który brał LSD i kontynuował odgrywanie swojej roli profesjonalnego stratega w Pentagonie. ...
L: Dlaczego nie chcesz wymienić jego nazwiska?
K: Nie chciałbym go zdradzać.
L: A czy ja mogę?
K: Jeżeli chcesz, to proszę.
L: Herman Kahn.
K: Czy nie pogwałciłeś jego prywatności?
L: To nie jest tajemnica. Ja nie dawałem mu LSD. Wiele osób które znam, mówiło mi o tym, że bierze LSD.
K: Być może każdemu mówił o tym w tajemnicy.
L: Czy nie sądzisz, że nadszedł czas, aby podzielić się z oczekującym światem, nazwiskami prominentnych ludzi, którzy brali LSD?
K: Jeżeli uważasz, że jest to etyczne, to sądzę, że czas nadszedł.
L: Oto dlaczego podziwiam Steve\'a Allena. Chociaż nie porzucił swoich przyziemnych zajęć, odważył się powiedzieć publicznie w telewizji, że brał LSD i że było to najważniejsze doświadczenie w jego życiu.
W zeszłym tygodniu zeznawałem przed senacką Komisją ds. przestępczości nieletnich. Z wielu powodów zabrałem ze sobą syna i córkę, aby siedzieli obok mnie. Byli ze mną w więzieniu, wraz ze mną deportowano ich z wielu krajów, razem ze mną byli stawiani w stan oskarżenia, a zatem równie dobrze mogli przeżyć wraz ze mną paranoję senackich przesłuchań; lecz byli także żywym przykładem dwojga młodocianych przestępców - moja córka, osiemnastoletnia, w tej chwili ma poważny wyrok na karku, a mój szesnastoletni syn był dziesięciokrotnie aresztowany i więziony.
Podczas tych przesłuchań, policyjny kapitan (Alfred Trembly) z Los Angeles wpadł w ten sam posępny taniec, jaki się odbył z udziałem jego agentów dokonujących aresztowania podczas sesji LSD. Czytał historię sprawy: "Dostaliśmy cynk od informatora o odbywającym się na plaży, niedaleko Los Angeles party, połączonym ze spożywaniem LSD. Dwóch moich agentów odkryło dwóch mężczyzn, siedzących nad brzegiem morza i gapiących się na ocean. Gdy agenci podeszli i zostali zauważeni przez tych mężczyzn, ci ostatni uklękli, a po zbliżeniu się agentów, podejrzani zwrócili się do nich mówiąc: "Kochamy was". W tym momencie albo wkrótce po tym, owi mężczyźni rzucili się do wody i moi oficerowie zmuszeni byli wskoczyć w kipiel, aby ratować ich życie".
Podczas tych przesłuchań siedziałem koło moich dzieci i gdy była opowiadana kolejna z tych, tak zwanych potwornych historii, odchylaliśmy się do tyłu mówiąc: "Ależ oczywiście my rozumiemy dokładnie jak i dlaczego takie, wysoce harmonijne i naturalne zachowania mogły się przydarzyć, jak na przykład padnięcie na kolana przed dwoma oficerami policji".
Stwierdziłem, że senator Dodd i senator Kennedy byli pod większym wrażeniem tych horrorowych historyjek, niż pod wrażeniem moich zeznań poruszających filozoficzne i polityczne zagadnienia. Moje zeznania wyglądały na banalne i akademickie i dlatego zasugerowałem, że na następne przesłuchanie mógłbym przytoczyć szereg zebranych przeze mnie przypadków.
Jeden mógłby mówić o tym jak Bob Wilson, twórca ruchu Anonimowych Alkoholików mówił wielu swoim przyjaciołom, że LSD jest naturalnym i skutecznym lekiem na alkoholizm.
Albo mógłbym opowiedzieć interesujący przypadek Chucka Dedericha, twórcy Synanonu - co nie jest na marginesie tajemnicą. Opowiadał on reporterom, że wgląd i impuls, który uleczył go z alkoholizmu i doprowadził do stworzenia jedynej instytucji leczącej z uzależnienia heroinowego, pochodził właśnie z sesji LSD.
Albo mógłbym opowiedzieć historię Hermana Kahna, który jest często źle rozumiany, gdyż Herman nie jest strategiem wojennym, ale zajmuje się planowaniem obrony cywilnej. Herman oświadczył, iż jest jednym z nielicznych Amerykanów, którzy przypatrywali się gołym okiem możliwościom broni atomowej i zajmuje się opracowywaniem rozwiązań na wypadek zaistnienia takiej przerażającej możliwości. Być może, to jego sesje LSD dały mu wiedzę i odwagę do zajmowania się tym. I nawet jego zwrot "spazm wojny", który dla intelektualnego ucha liberała brzmi makabrycznie, jest pełną mocy, komórkową metaforą opisującą zdarzenie, któremu tylko taka fraza, sama w sobie, "spazm wojny" może zapobiec.
Lub mógłbym przypomnieć Senatowi i Amerykanom Cary Granta, którego pierwsze dziecko urodziło się gdy miał lat sześćdziesiąt, dzięki powrotowi do zdrowia i potencji, przypisywanemu przez niego właśnie LSD.
Albo mógłbym wspomnieć Henry Luce\'a i Clare Boothe Luce, których siła i zdolności nie mogą być nie zauważone, a którzy zajmowali się kwestiami religijnymi i wielokrotnie brali LSD.
K: Czy nie za bardzo uogólniasz problem przepaści międzypokoleniowej?
L: W zeszłym tygodniu zeznawałem przed komisją senacką. Zostałem zaproszony przez senatora Dodda z czułym i pełnym poszanowania komentarzem. Zacząłem czytać moje krótkie oświadczenie, które mówiło o zerwaniu komunikacji pomiędzy pokoleniami, pomiędzy osobami w średnim wieku i młodzieżą. Gdy zbliżałem się do końca, Teddy Kennedy - który nieoczekiwanie wrócił z miasta, by się pokazać na transmitowanych przez telewizję przesłuchaniach, - przerwał mi mówiąc: "Panie Leary, nie rozumiem o czym Pan mówi". Dokładnie!
K: To dlatego, że nie wie z którym pokoleniem ma się identyfikować.
L: To szczególny problem o którym mówiłem, niemożność porozumienia. Ale przyczyną przeszkodzenia mi przez Edwarda Kennedy\'ego była jego oczywista wrogość. On nie wiedział o czym mówi. Nie zbadał sprawy, ponieważ mogę podjąć wyzwanie na wielu poziomach, w wielu tematach. Wyglądało to na nieprzygotowany i instynktowny atak ze strony Teddy\'ego Kennedy\'ego ponieważ czuł, że znajduje się na niepopularnej, odbierającej-głosy wyborców pozycji.
Przeszkodzono mi ponieważ ciągle powtarzałem, że pozycja jaką ktoś zajmuje w sprawie kontrowersji dotyczących LSD i wolności seksualnej jest, w głównej mierze uzależniona od wieku. Sąd Najwyższy składający się z siedemnastolatków nigdy nie skazałby Ralpha Ginzburga.
K: Myślę, że się mylisz. To zależałoby od tego, jacy byliby to siedemnastolatkowie. Ci których my znamy, pewnie by go nie skazali, ale nie sądzę że jest to jakiś pewnik....
L: Oczywiście, że jestem w błędzie, ponieważ Teddy Kennedy jest jednym z najmłodszych członków senatu, od którego możnaby oczekiwać, że będzie najbardziej wyczulony na pełne nadziei potrzeby i impulsy młodego pokolenia. Udowodnił swoją wrogą postawę, podczas gdy senator Dodd, chociaż znacznie starszy, wykazał się kurtuazją, połączoną niestety z dezorientacją.
K: Dr Nathan Kline stwierdził na łamach "Newsweeka": "Pod wpływem narkotyków takich jak trawa, możesz popaść w taki stan emocjonalny, który ci podpowie, że kochasz wszystkich, a świat jest wspaniałym miejscem. I jeżeli ktoś zechce pójść z tobą do łóżka, to będzie to kolejne wspaniałe doświadczenie warte przeżycia. Ciąża staje się najczęstszym skutkiem ubocznym palenia trawy." Zgodnie z tym co powiedziałeś, jeżeli ktoś jest w kontakcie ze swoimi komórkami - przy pomocy, lub bez udziału środków rozszerzających świadomość - powinien także wiedzieć kiedy poczyna dziecko. Jak mógłbyś pogodzić tę sprzeczność?
L: Trawa nie podłącza cię do twoich komórek; trawa podłącza cię do twoich zmysłów. Jest prawdą, że marihuana jest fantastycznie efektywnym afrodyzjakiem i osoby, które rozumieją działanie marihuany, mogą wspólnie tkać symfonię wzrokowych, dźwiękowych, węchowych, smakowych, dotykowych doznań, czyniąc z miłosnego aktu przygodę, przy której gaśnie wyobraźnia pornografów.
Nie ma to nic wspólnego z zachodzeniem w ciążę.
Zanim uwierzymy opowieściom dr Kline o marihuanie, chciałbym zasugerować możliwość zapytania go czy kiedykolwiek ją palił, oraz czy przeprowadzał poważne badania nad działaniem tego fascynującego i świętego dragu? Odpowiedź oczywiście brzmiałaby: "nie".
Chciałbym powiedzieć, że narkotykiem, który cię oszałamia, oślepia i pozbawia świadomości jest alkohol. Alkohol osłabia zahamowania - ludzie stają się agresywni, bezkrytycznie miłujący lub wrodzy sobie, żenująco użalający się nad sobą albo ekspansywni. Alkohol stymuluje emocje społeczne i dobrze wiadomo, że jest kuszącym środkiem, ułatwiającym kontakt seksualny z kobietą.
Nie ma to nic wspólnego z rozszerzeniem zmysłów, jakiego doznaje się po marihuanie. Alkohol przytępia zmysły, redukuje wszystko do gruboskórnych zapasów. Muszę powiedzieć, że pod wpływem alkoholu poczęto więcej nieplanowanych dzieci, niż pod wpływem wszystkich innych środków. Będąc pod wpływem marihuany, gdy twoje zmysły są uwrażliwione, nie będziesz mieć ochoty iść do łóżka z gruboskórnym uwodzicielem.
K: Jednakże niektórzy osobnicy, w celu uwiedzenia stosują marihuanę zamiast alkoholu.
L: Tak, lecz jest to znacznie wyższy poziom zalotów. Nie jest to wcale uwodzenie, jest to wysoce zawiłe, delikatne, wrażliwe poszerzenie komunikacji. Jeżeli przedstawisz zapitego faceta dziewczynie, która pali marihuanę, nic się nie wydarzy, oprócz przerażonego wycofania się ze strony palacza marihuany.
K: Według "Wall Street Journal", "Środki halucynogenne, włącznie z LSD, dołączyły do gazów paraliżujących i licznych broni bakteriologicznych, w amerykańskim arsenale broni chemicznej i biologicznej...."
L: Fascynującą sprawą związaną z LSD, jest to że wszyscy chcą go kontrolować.
Osobnik, który nie chce go używać, pragnie przejąć nad nim kontrolę, żeby nikt inny nie mógł go stosować. Gliny chcą zabrać LSD młodym i wsadzić ich do więzień, aby utrzymać nad tym kontrolę. Naukowcy chcą go do swoich badań; psychiatrzy chcą go jako dodatku do psychoterapii. Tuziny pastorów mówiło mi: "To jest autentyczne doświadczenie religijne, ale używanie go w innym kontekście niż cele duchowe jest świętokradztwem". Artyści chcą go kontrolować, aby dostać Nagrodę Nobla.
Bez względu na to dlaczego oni chcą go stosować, jakich zysków ma przysporzyć jego zastosowanie, wszyscy chcą mieć kwas w swoich rękach. I moim zdaniem, w jednej kwestii, wszyscy mają rację; że każdy powinien go mieć w swoich ciepłych rączkach, bez względu na to po co miałby go stosować.
Podczas przesłuchań w senacie padło jeszcze jedno, dotyczące LSD stwierdzenie, gdy senator Dodd powiedział: "Cóż, ten produkt musi znaleźć się pod kontrolą, ponieważ jak rozumiem, jest bez zapachu, bez koloru, i ..." - zaczął się wiercić, więc powiedziałem: "Bez smaku, senatorze Dodd." A on dodał - "O, tak, bez smaku."
Powiedziałem też: "Senatorze Dodd, on jest w dodatku za darmo. Może pan zrobić 20000 dawek LSD za ok. sto dolarów, co oznacza, że LSD jest tańszy od czystej wody" - i w tym momencie podniosłem szklankę wody. Odrzekł: "To kolejny powód dla którego powinniśmy poddać go kontroli." Ja zaś odpowiedziałem: "Tak senatorze, to kolejny dowód wskazujący na niemożność uzyskania nad nim kontroli".
K: Zawsze się śmieję gdy jestem "na haju".
L: Śmiech jest zdecydowanie przeciwwskazany.
K: Kilka lat temu mówiłeś mi, że ruch wolnościowy w Berkeley wpisał się w konwencję gry wymyślonej przez administrację i policję oraz że studenci mogliby znacznie bardziej wstrząsnąć establishmentem pozostając po prostu w swoich pokojach i zmieniając swój układ nerwowy. Czy teraz, będąc zaangażowany w walkę z prawem, dalej tak to odczuwasz?
L: Tak. Każda akcja zewnętrzna lub społeczna, dopóki nie jest oparta na rozszerzonej świadomości, jest działaniem przypominającym zaprogramowanego robota - włączając w to polityczne akcje w obronie LSD i marihuany.
Zauważ, że nie sugerowałem tradycyjnej politycznej akcji w obronie marihuany i LSD. Jestem zaangażowany w prawne działania zmierzające do zabezpieczenia mnie i innych ludzi przed pójściem do więzienia. Ale nie jestem w żaden sposób przywiązany do tych prawniczych harców.
Moja rada dla mnie i innych ludzi, w szczególności młodych to: podłącz się, dostrój się i odpadnij. Przez odpadnięcie rozumiem nie przywiązywanie się do skostniałych, zewnętrznych społecznych rozgrywek i działań. Ale odpadnięcie musi się najpierw zamanifestować wewnętrznie zanim zaistnieje zewnętrznie. Nie mówię dzieciakom, by porzucały szkołę, nie mówię ludziom, by rzucali pracę. To jest nieunikniony rozwój w procesie podłączania się i dostrajania się.
Z reguły wszystkie społeczne decyzje są podejmowane pod wpływem symbolicznego nacisku - symbolicznych reakcji. Większość mężczyzn i kobiet, którzy odpadli od świeckiego stylu życia, stając się mnichami i mniszkami, zrobiło to pod naciskiem problemów seksualnych lub społecznego molestowania. Takie decyzje są ślepe i nieuświadomione.
Społeczeństwo amerykańskie jest szalonym i destrukcyjnym przedsiębiorstwem. Ale zanim zajmiesz jakąś pozycję w odniesieniu do tego społeczeństwa, musisz uzdrowić swoje wnętrze. Potem odpadaj - nie w akcie buntu - ale w akcie harmonii.
Moje uwagi na temat studenckiej rebelii, a nawet ruchu na rzecz praw obywatelskich, wynikały z tego przeświadczenia. Nie jestem zainteresowany studencką rebelią wymierzoną w uniwersyteckie autorytety, mającą na celu poprawę funkcjonowania uniwersytetów, ponieważ jest to niemożliwe. Nie sympatyzuję z ruchem na rzecz praw obywatelskich, mającym ambicję "podniesienia" poziomu życia kolorowych do poziomu życia amerykańskiej klasy średniej.
Uniwersytet jest instytucją obkurczającą świadomość i każda próba przekazania większej władzy i odpowiedzialności studentom, zaowocuje wzrostem zbiorowego szaleństwa. Największą nadzieją ostatnich 10 lat jest rozwój fenomenu odpadnięcia. Jest to unikatowe zjawisko w historii ludzkości.
Od tysięcy lat, celem dzieci ludzi ubogich, zepchniętych na polityczny margines, było zdobycie lepszego wykształcenia, gdyż edukacja oznacza władzę, bogactwo, kontrolę. I teraz, po raz pierwszy w historii, mamy pokolenie, które odpada - wstrząsająco ekscytujący, rewolucyjny symptom.
Oznacza to, że wielu młodych ludzi wyłącza się z gry o władzę i przejęcie środków kontroli.
Myślę, że młodzi ludzie, zamiast pikietować budynki uniwersyteckiej administracji, powinni najpierw podłączyć się, potem dostroić się, a potem wymaszerować z kampusów. Chociaż darzę wielką sympatię osoby palące karty powołań do wojska, myślę że lepsze od tego byłoby pozostanie w domach, w psychodelicznych świątyniach i spalenie banknotu dolarowego. Albo, jak to ironicznie zasugerował John Bircher, spalenie swojej legitymacji ubezpieczenia społecznego.
K: Chciałbym porównać "Spring Grove Experiment", który oglądaliśmy w TV z twoim komentarzem o podłączaniu się i odpadaniu. Jeden z pacjentów, alkoholik, otrzymywał LSD w ramach psychoterapii i w wyniku jego kuracji i wyleczenia - na tyle na ile było to pokazane w programie - zamiast "odpaść", wręcz przeciwnie, wpadł on w objęcia społeczeństwa.
L: Dokładnie. Poszedł do szkoły wieczorowej, uczył się - wszystkich tych rzeczy - księgowości i dostał dobrą posadę. (Leary wydobył z siebie jakiś dziwny dźwięk.)
K: Nie wiem jak to zapisać.
L: B- r-e-u-o-o-o-g-h! Oto co właśnie powiedziałem, oznacza to śmiech boga Wisznu z tego kosmicznego horroru.
Sanford Unger (psychiatra z tego CBS-TV - show) wziął po raz pierwszy LSD u mnie w domu w Newton, pięć lat temu. W połowie sesji, usiadł w pokoju i powiedział do mnie coś, co brzmiało mniej więcej tak: "Whoooooosh! Co teraz poczniemy? Dokąd z tym pójdziemy? W jaki sposób przekażemy to ludziom?"
Istnieje kilka sposobów, w jaki możesz rozpoznać któregoś z naszych absolwentów w profesji LSD. Jeżeli siedzi on na podłodze ze swoim pacjentem, to jeden z naszych absolwentów. Jeżeli trzyma pacjenta za rękę lub pozostaje z nim w fizycznym kontakcie - dotyku, to jest to jeden z naszych absolwentów. Jeżeli używają religijnych i filozoficznych metafor, to są to nasi absolwenci. I wszystkie te rzeczy były zauważalne podczas tego programu. Podejście psychiatrów sprzedających psychodeliczne doświadczenie, jest jak sprzedawanie Chrystusa, ponieważ On czyni cię szczęśliwszym, dając ci lepszą pracę, pozwalającą więcej zarobić. Każdy odbiera przekaz płynący z LSD na takim poziomie, na jaki jest dostrojony jego aparat odbiorczy i nie wnoszę żadnych obiekcji co do odpowiedniego stosowania LSD w leczeniu schorzeń psychicznych. Chociaż jest to postępowanie ograniczone i krótkowzroczne, w sposób oczywisty wyrzuca to więcej osób w średnim wieku poza nawias (w znaczeniu odpadnięcia) niżbym to ja zrobił; ja przerażam i straszę ludzi w średnim wieku.
Zauważyłeś, że temat tego TV - show był skierowany bezpośrednio w centrum neuroz osób w wieku średnim - brak sensu życia, niemożność porozumienia się z mężem, poczucie pustki i fałszu, odczucie permanentnego nieudacznictwa, pytania typu: "Czy mogę umrzeć i ponownie się odrodzić?" To są duchowe i psychologiczne problemu wieku średniego, a dr Sanford Unger i jego współpracownicy z TV dokładnie wyczuli i efektywnie mówili na temat tych stwarzających cierpienie dylematów.
K: Czego nauczyłeś się w trakcie swoich duchowych poszukiwań w Indiach?
L: Spędziłem cztery miesiące mojego miodowego "miesiąca" w małej chatce, na grzbiecie górskim z którego widać było Himalaje. W chatce nie było prądu, gazu, czy bieżącej wody. Wynajmowałem ją od Kościoła Metodystów, który dostarczył mi również muzułmańskiego kucharza. Raz w tygodniu, wracając z wyprawy po zakupy do wioski, kucharz przynosił mi wałeczek attaru, czyli haszyszu, wielkości palca.
Był to jeden z najbardziej pogodnych i produktywnych okresów mojego życia. Spędzałem przynajmniej dwie godziny dziennie na medytacji, z czego jedna godzina wspomagana była zastosowaniem tego znakomitego, uprawianego w wiosce i ręcznie rolowanego haszyszu. Jeden dzień w tygodniu, podobnie jak ma to miejsce od sześciu lat, przeznaczałem na sesję LSD. Dwie godziny dziennie poświęcałem na lekturę Lamy Anagarika Govindy piszącego o I Chingu i jodze tybetańskiej. I kilka godzin dziennie myślałem o tym w jaki sposób człowiek może powrócić do harmonijnych interakcji z przyrodą.
Podczas tego okresu opracowałem bardzo szczegółowe zapiski i plany na następne 500 lat. Jest to ciekawa rzecz dotycząca człowieka, ludzkiego umysłu i ludzkiej intelektualnej aktywności. Rzadko, o ile w ogóle, ludzie tworzą plany dotyczące przyszłości, które wybiegają poza zakres ich życia. Aktualnie w Ameryce dodajemy sobie odwagi poprzez czczenie i podziwianie takich dalekowzrocznych organizacji jak Rand Corporation, która planuje nasz militarny system obronny na 10 lat naprzód. W ciągu ostatnich stu lat, ludziom nazwanym działaczami ochrony przyrody, sporadycznie udawało się wybłagać u legislatorów zwrócenie uwagi na gwałt, dokonujący się na naszych rzekach, lasach, preriach i powietrzu. Dopiero niedawno uznano tych ludzi za ekscentryków, wizjonerów i dobroczyńców.
Przed wyjazdem do Indii, rozmawiałem z wieloma osobami, zajmującymi się planowaniem strategicznym w naszym intelektualnym establishmencie - na przykład z wysokimi urzędnikami Xeroxa i IBM - i zapytałem ich, kto zajmuje się planami na przyszłość? Chińscy komuniści? Rosjanie? My? Możliwe i mam nadzieję że prawdopodobne jest, iż istnieją tajne agencje rządowe, ale ja osobiście w to wątpię. Co więcej, podejrzewam, że jeżeli w ogóle są robione takie plany, to dotyczą one najniższego poziomu imperialistycznej polityki.
Moją ambicją jest być najświętszym, najmądrzejszym, opływającym w największe dobrodziejstwa współcześnie żyjącym człowiekiem. Może to zakrawać na megalomanię, ale nie widzę powodów dlaczego tak miałoby być. Nie widzę powodów dlaczego każdy z twoich czytelników nie miałby mieć takich ambicji? Czym innym próbujesz być? Prezydentem, albo dyrektorem departamentu, albo właścicielem tego, czy tamtego? K: Ale dlaczego by nie odpaść nawet od tego?
L: Jestem gotów. I co robić? Musisz mi zaproponować lepszą grę.To było moim wyzwaniem przez ostatnich sześć lat. Jestem gotów porzucić LSD w momencie spostrzeżenia, że ktoś zasugeruje mi udział w grze, która jest bardziej ekscytująca, bardziej obiecująca, bardziej ekspansywna, bardziej ekstatyczna. Powiedz mi Paul, co to może być, a zdejmę buty i podążę za tobą.
K: Przypuśćmy, że zasugeruję ci udział w lepszej grze - do której jeszcze rok temu nie miałem kwalifikacji, ponieważ wcześniej nie brałem LSD, jednak do dziś zdarzyło mi się to trzy razy, co dało mi śmiałość, by zapytać cię - czyż nie byłoby lepszą grą, idealną, robienie tego wszystkiego bez LSD?
L: Tak, to jest część mojego planu. LSD ... czym jest LSD? LSD nie jest rzeczą, dragiem. LSD jest po prostu kluczem otwierającym zmysłową, komórkową i przedkomórkową świadomość, pozwalającą płynąć i istnieć w harmonii z tymi różnymi poziomami.
Jeżeli zrozumiemy jak wychowywać dzieci, aby nie były uzależnione od symboli, oraz aby nie były uzależnione od takich ogłupiających narkotyków jak telewizja, alkohol, wówczas nie będziemy potrzebować LSD. Przyroda zawsze wytwarza lekarstwo na rozwijające się choroby.
Chorobą, która dzisiaj przygniata i uciska naszą planetę jest ludzka zachłanność i manipulujący symbolami umysł i właśnie na tę przypadłość zostało nam dostarczone lekarstwo. Nie mam złudzeń. Nigdy nie rościłem sobie prawa do LSD. Jest to po prostu cząsteczka, która wyewoluowała dokładnie w tym momencie, w którym była potrzebna.
Młode pokolenie potrzebuje LSD żeby leczyć plagę symboli. Ich dzieci nie będą potrzebować LSD, oprócz przypadków chorób umysłowych. W kolejnym pokoleniu, chorzy na umyśle będą ci, którzy będą wykazywać uzależnienie od symboli i władzy.
Niektórzy wizjonerzy, myślą że zaczniemy zabijać tych członków naszego gatunku, którzy wykażą uzależnienie od władzy i aparatów kontroli w przyszłości. Ja tak nie myślę. Sądzę, że leczenie z użyciem LSD przywróci im na powrót harmonię.
Ale trzecia - licząc od teraz - generacja nie będzie potrzebować LSD. Czwarte pokolenie, będzie w tak doskonałej harmonii z każdą molekularną, komórkową, nasienną i zmysłową energią, że LSD okaże się zbędne.
K: Czy nie ignorujesz natury człowieka?
L: Co rozumiesz przez pojęcie "natura człowieka"?
K: Pomimo zdolności do kooperacji i współczucia, rozumiem przez to wulgarność, dążenie do władzy, agresywność, antagonizmy, wrogość, które w rzeczywistości...
L: Kto ci powiedział co jest "w rzeczywistości..."
K: Opisuję to co istnieje w mojej percepcji.
L: Nieszczęściem w ostatnich latach w rozwoju człowieka, jest to, że te jednostki które są uzależnione od władzy, albo dążą do jej zdobycia, do kontroli i mordu, usiłowały zabić delikatnych, harmonijnych, otwartych ludzi. Ale im się to nie udało; zepchnięto tylko tych ostatnich do podziemia. Aktualny spazm kontroli, władzy i mordu nie jest naturą człowieka.
Przypisy:
l Przedruk z The Realist, wrzesień 1966 r.