googleb4f6e4125b867f46.html

23 maja 2014

cz. 2

W pierwszej metodzie, rozwiniętej w klinikach europejskich, i noszącej miano terapii psycholitycznej, umiarkowanie mocne dawki LSD były podawane w kilku sesjach następujących po sobie w równych odstępach czasu. Równocześnie, doświadczenia wyniesione z sesji były przepracowywane w grupowych dyskusjach oraz poprzez rysowanie i malowanie podczas zajęć terapii ekspresji. Termin terapia psycholityczna został ukuty przez Ronalda A. Sandisona, angielskiego terapeutę o orientacji Jungowskiej i pioniera badań klinicznych z użyciem LSD. Rdzeń -lysis czy -lytic oznacza zanik napięcia lub konfliktów w ludzkiej psyche. W drugiej metodzie, preferowanej w USA, po odpowiednio intensywnym, psychologicznym przygotowaniu pacjenta, jest mu podawana pojedyncza, bardzo silna dawka LSD (0.3 do 0.6 mg). Metoda ta, określana jako terapia psychodeliczna, ma na celu wywołanie doświadczenia mistyczno-religijnego w wyniku szokowego efektu działania LSD.
Doświadczenie to może następnie służyć jako punkt początkowy procesu przekształcania i leczenia osobowości pacjenta podczas towarzyszącej temu doświadczeniu psychoterapii. Termin psychodeliczny, który można tłumaczyć jako “manifestujący umysł” lub “poszerzający umysł”, został wprowadzony przez Humphreya Osmonda, pioniera badań nad LSD w Anglii i Stanach Zjednoczonych. Niewątpliwe zalety LSD jako pomocniczego środka w psychoanalizie i psychoterapii biorą się z jego właściwości, które powodują skutki całkowicie przeciwne do efektów wywołanych działaniem psychofarmaceutyków typu tranquilizerów. Podczas gdy tranquilizery powodują ukrycie problemów i konfliktów pacjenta, poprzez zredukowanie wrażenia ich mocy i ważności, LSD, całkiem odwrotnie, czyni je bardziej widocznymi odczuwanymi jeszcze intensywniej. Takie jasne rozpoznanie problemów i wniknięcie w naturę konfliktów powoduje, że stają się one bardziej podatne na postępowanie psychoterapeutyczne.
W kręgach zawodowych kwestia użyteczności i skuteczności LSD w psychoanalizie i psychoterapii jest nadal przedmiotem kontrowersji. To samo jednak dałoby się powiedzieć o innych procedurach stosowanych w psychiatrii, takich jak elektrowstrząsy, terapia insulinowa, czy psychochirurgia, zawierających, jak by na to nie patrzeć, dużo większy stopień ryzyka, niż użycie LSD, które, przy zachowaniu odpowiednich warunków, można praktycznie traktować jako bezpieczne.
Ponieważ zapomniane czy wyparte doświadczenia mogą stać się pod wpływem LSD uświadomione w bardzo krótkim czasie, cała kuracja ma szansę ulec znacznemu skróceniu. Dla niektórych psychiatrów to skrócenie czasu terapii jest jednak czymś negatywnym. Uważają oni, że przyspieszenie sprawia, iż pacjenci nie mają wystarczająco dużo czasu na przepracowanie swych doświadczeń podczas psychoterapii. Psychiatrzy ci są przekonani, że efekt terapeutyczny jest w takich przypadkach krótszy, niż gdy postępowanie lecznicze jest stopniowe i wykorzystuje powolny proces wyłaniania się świadomości doświadczenia traumatycznego.
Aby uniknąć przestraszenia pacjenta, spowodowanego spotkaniem z tym, co niezwykłe i niecodzienne, psycholityczne, a zwłaszcza psychodeliczne terapie zobowiązują do starannego przygotowania pacjenta na doświadczenie z użyciem LSD. Dopiero po takich przygotowaniach możliwa jest pozytywna interpretacja tego doświadczenia. Ważna jest także preselekcja pacjentów, gdyż nie wszystkie rodzaje zaburzeń psychicznych można z równie dobrą skutecznością leczyć przy pomocy tej metody. A pomyślny przebieg psychoanalizy lub psychoterapii z użyciem LSD jest warunkowany także specyficzną wiedzą i zasobem doświadczeń osób biorących w nich udział W tej materii najbardziej pomocne mogą być, jak wykazał to W. A. Stoll, auto-eksperymenty podejmowane przez samych psychiatrów. Te osobiste doświadczenia dają lekarzom sposobność doznania bezpośredniego wglądu w niezwykły świat wywołany działaniem LSD, a przez to umożliwiają im prawdziwe pojęcie tych zjawisk u ich pacjentów, właściwą ich interpretację i pełne wykorzystanie.
Na czele listy pionierów użycia LSD jako środka wspomagającego psychoanalizę i psychoterapię należy wymienić następujące osoby. A. K. Busch i W. C. Johnson, S. Cohen i B. Eisner, H. A. Abramson, H. Osmond i A. Hoffer ze Stanów Zjednoczonych; R. A. Sandison z Anglii; W. Frederking i H. Leuner z Niemiec; G. Roubicek i S. Grof z Czechosłowacji. Druga wskazówka zawarta w ulotce zakładów Sandoza dotyczyła użycia LSD w eksperymentalnych badaniach natury psychoz. Ta właściwość LSD wynika z faktu, że niezwykłe stany psychiczne generowane u zdrowych osób, które poddały się eksperymentalnie działaniu LSD są podobne do wielu objawów pewnych zaburzeń umysłowych. Na samym początku badań nad LSD często padały stwierdzenia, że odurzenie LSD ma co wspólnego z rodzajem “modelowej psychozy”. Idea ta została jednak porzucona, gdyż poszerzone badania porównawcze wykazały, że istnieją istotne różnice pomiędzy objawami psychozy a doświadczeniem z LSD. Tym niemniej, model LSD umożliwia badanie odchyleń od normalnego stanu psychicznego i umysłowego, oraz obserwację biochemicznych i elektrofizjologicznych zmian towarzyszących tym odchyleniom. Być może dałoby się uzyskać w ten sposób nowy wgląd w naturę psychoz. Zgodnie z niektórymi teoriami, różne zaburzenia umysłowe mogą być wywoływane przez psychotoksyczne produkty metabolizmu, posiadające taką moc, że nawet minimalne ich dawki są w stanie zmienić funkcjonowanie komórek mózgowych. LSD jest substancją, która z pewnością nie występuje w ludzkim organizmie, lecz jej istnienie i działanie zdaje się wskazywać na możliwość istnienia rzadkich produktów metabolizmu, których śladowe nawet ilości mogą wywoływać zaburzenia umysłowe. W efekcie, dzięki temu szersze potwierdzenie znalazła teoria biochemicznego źródła pewnych zaburzeń psychicznych, co przyczyniło się do podjęcia badań naukowych w tym kierunku.
Jednym z medycznych zastosowań LSD, które dotyka fundamentalnych kwestii etycznych, jest jego podawanie osobom umierającym. Praktyka ta wywodzi się z obserwacji przeprowadzonych w klinikach amerykańskich, gdy pacjenci chorzy na raka, z bardzo silnymi bólami, których nie można było uśmierzyć przy pomocy konwencjonalnych lekarstw przeciwbólowych, doznawali złagodzenia bólu lub całkowitego jego zaniku po zastosowaniu LSD.
Oczywicie, nie jest to w ścisłym sensie działanie przeciwbólowe. Osłabienie wrażliwości na ból może być raczej wywołane tym, że pacjenci poddani działaniu LSD są w sensie psychologicznym tak odseparowani od swoich ciał, że ból fizyczny nie dociera do ich świadomości. Aby działanie LSD było w takich sytuacjach skuteczne, szczególnie ważne jest przygotowanie pacjentów na rodzaj doświadczeń i transformacji, które ich czekają. W wielu przypadkach bardzo pomocne jest też, gdy osoba duchowna lub psychoterapeuta kierują myśli pacjenta na kwestie religijne. Liczne, zarejestrowane przypadki mówią o pacjentach, którzy uzyskali znaczący wgląd w naturę życia i śmierci na łożu śmierci, gdy - uwolnieni od bólu ekstazą wywołaną LSD - pogodzeni z własnym losem, stanęli twarzą w twarz z własną śmiercią bez strachu i w spokoju. Dotychczasowa wiedza o podawaniu LSD osobom umierającym została zebrana i opublikowana w pracy S. Grofa i J. Halifaxa The Human Encounter with Death (E. P, Dutton, New York, 1977). Autorzy tej pracy, wraz z E. Kastem, S. Cohenem i w A. Pahnke, są pionierami stosowania LSD.
Najpełniejszą dotychczas pracą poświęconą zastosowaniu LSD w psychiatrii, Realms of the Human Unconcious: Observationsfrom LSD Research (The Viking Press, New York, 1975), jest tu znów praca S. Grofa, czeskiego psychiatry, który wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Książka ta poddaje krytycznej ocenie doświadczenie LSD z punktu widzenia teorii Freuda i Junga, a także analizy egzystencjalnej.


5. Od leczenia do odurzenia

Pierwsze lata po odkryciu LSD przyniosły mi tyle zadowolenia i satysfakcji, ile doznaje każdy farmakochemik na wiadomość, że jakaś substancja, którą wyprodukował, może się stać wartościowym lekarstwem. Tworzenie nowych lekarstw jest bowiem celem pracy badawczej chemika-farmaceuty - na tym polega jej sens.

Poza medyczne użycie LSD

Po z górą dziesięciu latach nieprzerwanych badań naukowych i stosowania LSD w medycynie, moja radość z bycia jego ojcem została jednak zakłócona, gdy pod koniec lat pięćdziesiątych LSD zostało zagarnięte wielką falą manii odurzania się, która zaczęła rozprzestrzeniać się w świecie Zachodu, a zwłaszcza w USA. Było zadziwiające, jak szybko LSD przyjęło się w nowej roli środka odurzającego, by - po krótkim czasie - zająć pierwsze miejsce wśród odurzających specyfików, przynajmniej w kręgach zainteresowanych. Im bardziej jego stosowanie jako środka odurzającego było rozpowszechnione, pociągając za sobą wzrost liczby niefortunnych wypadków spowodowanych beztroskim i medycznie nie nadzorowanym użyciem, tym bardziej LSD stawało się dzieckiem trudnym dla mnie i dla firmy Sandoz. Było całkiem zrozumiałe, że substancja o tak fantastycznym wpływie na postrzeganie umysłowe i doświadczanie świata zewnętrznego może spotkać się z zainteresowaniem ze strony nauk poza medycznych, lecz nie oczekiwałem, że LSD, wywołujące głęboki, niesamowity i mroczny skutek tak daleki od natury odprężenia, może kiedykolwiek znaleć zastosowanie w świecie jako środek odurzający. Oczekiwałem ciekawości i zainteresowania poza medycznego ze strony niektórych artystów - performerów, malarzy i pisarzy - lecz nie ze strony ogółu.
Po naukowych publikacjach, jakie ukazały się na przełomie wieków na temat meskaliny - która, jak wspominałem, wywołuje całkiem podobne efekty psychiczne do tych, które uzyskuje się po zażyciu LSD - użycie tego środka ograniczało się do zastosowań medycznych oraz do eksperymentów prowadzonych w kręgach artystycznych i literackich. Oczekiwałem tego samego po LSD. I rzeczywicie, pierwsze nie medyczne auto eksperymenty z LSD były podejmowane przez ludzi z kręgów pisarzy, malarzy, muzyków oraz osób rozbudzonych duchowo. Sesje z użyciem LSD wywoływały podobno niezwykłe, estetyczne przeżycia i wnosiły nowe spojrzenie na istotę procesu kreacji. Artyści w niecodzienny sposób zaczęli być stymulowani w swojej pracy twórczej. Rozwinął się szczególny rodzaj sztuki, która została nazwana sztuką psychodeliczną. Określenie to odnosi się do twórczości powstałej pod wpływem LSD i innych narkotyków psychodelicznych, kiedy to narkotyk staje się czynnikiem kształtującym dzieło i źródłem twórczej inspiracji. Podstawową publikacją w tej materii jest książka Roberta E. L. Mastersa i Jean Houston PsychedelicArt. (Balance House, 1968). Dzieła sztuki psychodelicznej nie powstają wtedy, gdy narkotyk działa, lecz później, gdy artysta korzysta z inspiracji pochodzących z przeżytych doświadczeń. Tak długo, jak utrzymuje się stan odurzenia, twórcza aktywność napotyka na trudności, jeśli nie jest całkowicie zahamowana. Napływ zmieniających się w rosnącym tempie obrazów jest tak silny, że nie da się ich przedstawiać, ani modelować. Obejmujące całą świadomość wizje paraliżują aktywność. Dzieła artystyczne, powstałe bezpośrednio pod wpływem działania LSD, posiadają najczęściej charakter szczątkowy i zasługują na uwagę nie dlatego, że stanowią osiągnięcie artystyczne, lecz ponieważ są rodzajem psychoprogramu, który oferuje wgląd w najgłębsze umysłowe struktury artysty, aktywowane i przywoływane do świadomości przez LSD. Przedstawił to później monachijski psychiatra Richard P. Hartmann w doświadczeniach prowadzonych na szeroką skalę, w których wzięło udział trzydziestu znanych malarzy. Opublikował on wyniki swych badań w książce Malerei aus Bereichen des Unbewussten. Kunstler experimentieren unter LSD, (Verlag A. Ou Mont Schauberg, Kolonia, 1974). Poprzez próby z LSD można było poczynić wartościowe spostrzeżenia oraz wytyczyć nowe kierunki poszukiwań w obszarze psychologii i psychopatologii.
Eksperymenty z LSD dodały nowego bodźca badaniom istoty doświadczeń religijnych i mistycznych. Religijni naukowcy i filozofowie dyskutowali kwestię, czy religijne i mistyczne doświadczenia, do których często dochodziło w trakcie sesji z LSD, są prawdziwe, to znaczy, czy można je porównywać ze spontanicznym oświeceniem mistyczno-religijnym.
Ten najwcześniejszy okres poza medycznych badań LSD, pozostających cały czas w spójnej relacji z badaniami medycznymi i postępujących w ślad za nimi, zaczął być spowijany coraz głębszym cieniem.
Na początku lat sześćdziesiątych LSD stało się sensacyjnym środkiem odurzającym, a jego zażywanie przybrało w Stanach Zjednoczonych formę manii rozprzestrzeniającej się jak epidemia poprzez wszystkie klasy społeczne. Ten gwałtowny wzrost jego użycia, które zaczęło się w USA niemal dwadzieścia lat wcześniej, nie był jednak wynikiem odkrycia LSD, jak próbowali to często tłumaczyć niezorientowani obserwatorzy. Wywołały go raczej głębokie przyczyny natury społecznej: materializm, wyobcowanie ze świata natury poprzez industrializację i rosnącą urbanizację, brak satysfakcji zawodowej w mechanicznej i bezdusznej pracy, nuda i bezcelowość życia w warunkach dobrobytu i obfitości, a także brak religijnych, wychowawczych i znaczących, filozoficznych podstaw życia. Istnienie LSD nawet przez entuzjastów tego narkotyku było traktowane jako nieprzypadkowy zbieg okoliczności - LSD musiało być odkryte dokładnie w tym czasie, aby nieść pomoc ludziom cierpiącym z powodu warunków życia, jakie stwarza nowoczesność. Nie dziwi fakt, że LSD zaczęło krążyć jako odurzający narkotyk właśnie w USA, gdzie procesy industrializacji, urbanizacji i mechanizacji, także w rolnictwie, zaszły najdalej. Były to te same przyczyny, które doprowadziły do powstania i rozwoju ruchu hippisów, który narastał równolegle z falą LSD. Te dwie sprawy nie mogą być traktowane rozłącznie.
Warte zbadania byłoby, do jakiego stopnia spożycie narkotyków psychodelicznych stymulowało rozwój ruchu hippisowskiego i odwrotnie. Rozprzestrzenianie się LSD poza terenem medycyny i psychiatrii, na scenie narkotykowej, było wywołane i potęgowane przez doniesienia na temat sensacyjnych eksperymentów z LSD. I choć eksperymenty te były prowadzone w szpitalach psychiatrycznych i na uniwersytetach, doniesienia te nie były publikowane w pismach naukowych, lecz raczej w magazynach i gazetach codziennych, z podaniem licznych szczegółów. Dziennikarze stawali się królikami doświadczalnymi. Sidney Katz, dla przykładu, wziął udział w eksperymencie z LSD, który został przeprowadzony w kanadyjskim szpitalu Saskatchewan pod nadzorem uznanych psychiatrów. Jego doświadczenia nie zostały jednak opublikowane. w periodyku medycznym. Opublikował je natomiast w artykule "Moje dwanaście godzin bycia wariatem", w swoim własnym czasopiśmie "MacLean's Canada National Magazine", i zilustrował kolorowymi zdjęciami zawierającymi dużo udziwnionych elementów. Poczytny niemiecki magazyn Quick, w wydaniu 12 z 21 marca 1954 roku, przytoczył sensacyjne doniesienia naocznego świadka na temat "śmiałego eksperymentu naukowego". Świadectwo tego zdarzenia pochodziło od artysty malarza Wilfrieda Zellera, który zażył "kilka kropel kwasu lizerginowego" w klinice psychiatrycznej Uniwersytetu Wiedeńskiego. Z licznych publikacji tego typu, sprawiających, że niefachowa propaganda odnosiła swój skutek, wystarczy, że przytoczę jeszcze tylko jeden przykład: obszerny, ilustrowany artykuł opublikowany w czasopiśmie “Look” we wrzeniu 1959 roku, zatytułowany "Dziwny przypadek nowego Cary Granta", który z pewnością miał olbrzymi wpływ na rozprzestrzenienie się spożycia LSD. Sławny aktor filmowy zażył LSD w poważanej klinice kalifornijskiej, w ramach cyklu psychoterapeutycznego. W artykule Cary Grant poinformował reportera czasopisma “Look”, że poszukiwał spokoju wewnętrznego przez całe swoje życie, także poprzez jogę, hipnozę i mistycyzm, lecz nie przyniosło mu to pomocy. Dopiero terapia z użyciem LSD uwolniła w nim nowego, wzmocnionego wewnętrznie człowieka, i po trzech nieudanych małżeństwach wierzy naprawdę w to, że jest w stanie kochać i uczynić kobietę szczęśliwą. Lecz przemiana LSD z leku w narkotyk była głównie inspirowana przez działania doktorów Timothy Leary'ego i Richarda Alperta z Uniwersytetu Harvarda. W dalszej części tej książki opowiem więcej o doktorze Leary oraz o moim spotkaniu z tą osobistością, która stała się znana w świecie jako apostoł LSD.
Na rynku amerykańskim pojawiły się też książki, w których przytaczano pełniejsze przykłady fantastycznego działania LSD. Wspomnę tutaj tylko o dwóch spośród najważniejszych tytułów. Exploring Inner Space, Jane Dunlap (Harcourt Brace and World, New York, 1961) i My, Self and I, Constance A. Newland (N. A. L. Signet Books, New York, 1963). Choć w obydwu przypadkach użycie LSD było częścią programu leczenia psychiatrycznego, autorzy kierowali swe książki, które stały się bestsellerami, do szerokiej publiczności. W książce Constance A. Newland, która miała podtytuł "Bliska i całkowicie szczera relacja kobiety z jednego, odważnego doświadczenia z użyciem najnowszego psychiatrycznego środka, LSD-25", autorka opisała w intymnych szczegółach, jak wyleczyła się z oziębłości. Łatwo można sobie wyobrazić, że po takich zachwytach wielu ludzi mogło chcieć samemu wypróbować to wspaniałe lekarstwo.
Błędna opinia powielana w tego rodzaju sprawozdaniach - że wystarczy tylko zażyć LSD, aby doświadczyć tych cudownych skutków i transformacji na sobie samym - doprowadziła wkrótce do szerokiego rozpowszechnienia się auto-eksperymentów z użyciem tego nowego specyfiku.
Pojawiały się także naukowe prace informujące o LSD i problemach z nim związanych, jak na przykład znakomita praca psychiatry, dr. Sidneya Cohena, The Beyond Within (Atheneum, New York, 1%7), w której wyraźnie podkreślono niebezpieczeństwa związane z użyciem LSD poza nadzorem lekarskim. Nie miały one jednak żadnego wpływu na powstrzymanie epidemii LSD. Ponieważ doświadczenia z LSD były często prowadzone bez nadzoru lekarskiego i w całkowitej niewiedzy co do niesamowitych, nieprzewidywalnych i głębokich skutków jego użycia, ich finał był często smutny. Wraz ze wzrastającym spożyciem LSD jako narkotyku, zwiększała się liczba “przerażających podróży” - doświadczeń, które prowadziły do zagubienia i paniki, a w efekcie tego często do wypadków, a nawet przestępstw.
Gwałtowny wzrost poza medycznego użycia LSD na początku lat sześćdziesiątych był częściowo wynikiem i tego, że obowiązujące wówczas w większości krajów prawo dotyczące narkotyków nie zawierało pozycji o nazwie LSD. Z tego powodu osoby używające narkotyków przestawiły się z narkotyków zakazanych prawem na wciąż legalne LSD. Co więcej, ostatni patent Sandoza na produkcję LSD wygasł w 1963 roku, przez co znikała kolejna przeszkoda na drodze do nielegalnej produkcji tego specyfiku.
Wzrost spożycia LSD jako narkotyku spowodował obciążenie nieproduktywną pracą naszej firmy. Krajowe laboratoria badawcze oraz przedstawiciele służby zdrowia zwracali się do nas z próbą o raporty dotyczące właściwości chemicznych i farmakologicznych, stabilności oraz toksyczności LSD, a także o udostępnienie analitycznych procedur jego wykrywania w skonfiskowanych próbkach, w ciele człowieka, we krwi i moczu. Skutkiem tego była wielotomowa korespondencja, która rozszerzała się w ślad za zapytaniami otrzymywanymi ze wszystkich zakątków świata na temat wypadków, zatrucia, przestępstw itp., wynikających z niewłaściwego użycia LSD. Dla zarządu Sandoza oznaczało to spore i nie przynoszące korzyści kłopoty, które uważano za niepotrzebne. Zdarzyło się wtedy pewnego dnia, że profesor Stoll, pełniący w tamtym czasie funkcję dyrektora zarządzającego firmy, powiedział mi z wyrzutem: "Lepiej, gdybyś LSD wcale nie odkrył".
W tamtym czasie nachodziły mnie stale wątpliwości, czy farmakologicznie i psychicznie cenne właściwości LSD rekompensują niebezpieczeństwa i możliwe szkody wynikające z jego niewłaściwego użycia. Czy LSD jest błogosławieństwem dla ludzkości, czy przekleństwem? To pytanie zadawałem sobie często, kiedy myślałem o moim trudnym dziecku.
Inne moje lekarstwa, Methergina, Diethyloergotamina i Hydergina nie przysparzały mi takich problemów i kłopotów. Nie były trudnymi dziećmi; ponieważ brak im było tej dziwnej właściwości, prowadzącej do złego użycia. Badania nad nimi przebiegały zadowalająco, a substancje te stały się wartościowymi z punktu widzenia terapii lekarstwami. Zainteresowanie LSD miało kulminację w latach 1964-1966 nie tylko z powodu entuzjazmu, z jakim wypowiadali się na temat jego cudownych właściwości fanatycy tego środka i hippisi, ale także za sprawą raportów z wypadków, załamań psychicznych, aktów przestępczych, morderstw i samobójstw wywołanych działaniem LSD. Panowała prawdziwa LSD-histeria.