googleb4f6e4125b867f46.html

21 lipca 2010

Środki halucynogenne i leki w psychiatrii

"Środki halucynogenne i leki w psychiatrii" 
Fragment z książki Michaela Gossopa: „Narkomania - mity i rzeczywistość” 

Wiele osób wie, że LSD (i niektóre inne środki halucynogenne) były zalecane w psychiatrii. Niewiele jednak zdaje sobie sprawę z zakresu, w jakim było ono stosowane. Pomiędzy 1950 rokiem a połową lat sześćdziesiątych opublikowano ponad tysiąc badań dotyczących ponad 40 tys. pacjentów. 

Z historycznego punktu widzenia, zainteresowanie medycyny zastosowaniem tych środków w psychiatrii sięga prawdopodobnie pracy Moreau na temat konopi. W swej rozprawie zatytułowanej Hashish and Mental lllness (Haszysz i choroby umysłowe, I 845), Moreau stwierdzał, że: „Nie istnieje żaden pojedynczy przypadek, objaw choroby umysłowej, którego nie można by znaleźć w zmianach umysłowych spowodowanych haszyszem”, od zwykłego podniecenia maniakalnego do delirium. Pod koniec XIX i na początku XX w. meskalina uważana była za chemiczny odpowiednik zaburzeń psychotycznych i była czasami zalecana przy leczeniu pewnych dolegliwości psychosomatycznych. Lecz dopiero po odkryciu LSD pojawiło się prawdziwe zainteresowanie możliwością terapeutycznego zastosowania takich środków. 

Początkowo żywiono nadzieję, że LSD (jak również konopie czy meskalina) wyjaśni istnienie niezwykłych stanów świadomości. Lekarze byli bezpośrednio zainteresowani znaczeniem takich środków dla schizofrenii. Gdybyśmy potrafili odkryć, w jaki sposób LSD działało na mózg, istniałaby nadzieja na to, że potrafilibyśmy zastosować tę wiedzę do leczenia zaburzeń psychotycznych. Dzisiaj nadzieja ta prawie całkowicie zniknęła. Pomimo wielu podobieństw pomiędzy przeżyciami osoby pod wpływem LSD a schizofrenikiem, istnieje również wiele istotnych różnic. W odróżnieniu od schizofrenika, którego halucynacje są zazwyczaj słuchowe, osoba pod wpływem LSD doświadcza raczej zniekształceń percepcyjnych lub halucynacji wzrokowych, a nastroje spowodowane LSD dążą raczej do emocjonalnych uniesień niż do typowej apatii schizofrenicznej. Te oraz inne różnice doprowadziły wielu badaczy do zakwestionowania wartości odurzenia LSD jako modelu dla schizofrenii, choć głównym powodem spadku zainteresowania badaniami tego typu mogło być to, że badania te były mało efektywne. Z pewnością nie odkryto, tak jak pierwotnie liczono, żadnego związku chemicznego występującego w stanie naturalnym mogącego wyjaśnić rozwój psychoz. 

LSD wywarło większy wpływ na psychiatrię jako środek przydatny w terapii. Wiele osób stosujących LSD twierdziło, że w wyniku zażywania LSD ich życie zmieniło się na lepsze. W jednych badaniach osoby nieuzależnione otrzymywały pojedynczą dużą dawkę LSD i meskaliny. Parę miesięcy później, ponad 3/4 z nich stwierdziło, że są szczęśliwsi, mniej zdenerwowani, bardziej zdolni do kochania innych i lepiej rozumiejący samych siebie. 78% spisało doświadczenie z LSD jako najwspanialszą rzecz, jaka im się kiedykolwiek przytrafiła. Istniała nadzieja, że LSD może mieć podobnie korzystny wpływ w przypadku osób cierpiących na różne dolegliwości natury psychicznej. 

Niektórzy terapeuci stosowali pojedynczą silną dawkę, która miała wywołać zmianę poglądu pacjenta na samego siebie. Pod pewnymi względami miało to odzwierciedlać mistyczne przeżycia czy też proces nawrócenia religijnego. Choć ta forma terapii opierała się na bardzo wątłych podstawach teoretycznych łączono ją z pracą psychologa Abrahama Maslowa nad szczytem doznań. Szczyt przeżyć jest to chwila absolutnego szczęścia, kiedy dana osoba wolna jest od wszystkich swych normalnych wątpliwości, niepokojów i napięć, kiedy traci ona poczucie samoświadomości. 

Maslow uważał szczyt przeżyć za terapeutycznie korzystne w tym sensie, że prowadził on do symptomatycznej poprawy u osób cierpiących na różne formy zaburzeń psychicznych, a szerzej, że korzystnie wpływały na życie ludzi. Wiele osób, które stosowało LSD, opisywało to właśnie w ten sposób. LSD było również stosowane w psychiatrii w postaci kilkakrotnego podawania mniejszych dawek narkotyku w połączeniu z psychoterapią skierowaną na psychoanalizę. W połowie lat sześćdziesiątych w Europie działało 10 ośrodków leczniczych stosujących LSD w ten właśnie sposób. W praktyce powstały różne sposoby łączenia narkotyków oraz psychoterapii. Stosowano tę metodę do leczenia praktycznie wszystkich form zaburzeń, którym zajmuje się psychiatria: niepokoje, depresja, problemy seksualne, alkoholizm, schizofrenia, a nawet uzależnienie od narkotyków były leczone w ten sposób. 

LSD było również stosowane u umierających pacjentów. Aldous Huxley tak był pod wrażeniem swych przeżyć po zastosowaniu meskaliny, że poprosił o podanie mu jej w chwili, gdy umierał. Kiedy jego żona dała mu dwie dawki meskaliny w ciągu dnia, leżał w łóżku i nie odzywał się prawie wcale, tylko patrzył na żonę z wyrazem miłości i szczęścia wymalowanym na twarzy. Jego żona napisała o jego śmierci: „czy jego sposób umierania ma pozostać ulgą i pocieszeniem jedynie dla nas, czy inni też powinni na tym skorzystać? Wszyscy rodzimy się szlachetnie, czyż nie mamy więc prawa, aby szlachetnie umrzeć?” W kilku badaniach naukowych przyglądano się zastosowaniu LSD w tym kontekście. Ostatnie miesiące życia dla kogoś umierającego na raka są zazwyczaj pełne depresji, psychicznej izolacji, niepokoju i bólu. Nawet wysiłki lekarzy i pielęgniarek zmierzające do utrzymywania pacjenta przy życiu mogą przyczynić się do odczuwania nieszczęścia przez pacjenta. 

LSD podawano najpierw pacjentom chorym na raka, aby dowiedzieć się, czy Iikwiduje ono ich ból. Choć LSD odniosło pod tym względem pewien sukces, jego skutki psychiczne okazały się znacznie istotniejsze. Zostały one bardziej szczegółowo zbadane w Spring Grove Hospital w Marylandzie w latach sześćdziesiątych przez dr. Pahnke’a, który był lekarzem „divinity”, jak również psychiatrą. Spośród pacjentów, którym podano LSD, nikomu nie stała się żadna krzywda, choć kilkoro z nich znajdowało się w fizycznie złym stanie przed rozpoczęciem badań. 

Na około 113 grupy przeżycia te nie wywarły żadnego wrażenia, a około 113 stwierdziła, że nieznacznie na nich skorzystała. Co ciekawsze, pozostali odnieśli nawet korzyści po zażyciu LSD. W wyniku czegoś, co dr Pahnke określił mianem „psychodelicznego przeżycia mistycznego”, pacjenci ci potrafili lepiej tolerować fizyczny ból: z psychicznego punktu widzenia zaobserwowano u nich większy spokój oraz ograniczenie niepokoju i depresji. Ale najbardziej uderzająca z tego wszystkiego była zmiana zaobserwowana w ich poglądach na temat śmierci. Po przeżyciach związanych z LSD mniej obawiali się oni śmierci. Widać z tych badań przeprowadzonych nad terapeutycznym zastosowaniem LSD można by krytykować z naukowego punktu widzenia i niewiele z nich można by uznać za prowadzące do jakichś konkretnych wniosków. 

Jednak wszystkie dostępne badania sondażowe wykazują, że zastosowanie LSD w terapii nie jest szczególnie niebezpieczne i choć większość z wcześniejszych oczekiwań wobec terapeutycznego potencjału środków halucynogennych nie spełniła się, zaskakujące jest to, że obecnie środki te prawie nie są stosowane w psychiatrii. Przestały nawet być przedmiotem badań. Powody, dla których tak się stało, mają więcej wspólnego z nieracjonalnością psychiki ludzkiej niż z jakimkolwiek procesem naukowej bądź medycznej oceny. Krucjaty zarówno za jak i przeciw LSD praktycznie uniemożliwiły przeprowadzenie racjonalnej dyskusji na temat ewentualnych korzyści wynikających z zastosowania tych narkotyków. 

źródło: 
* „Narkomania – mity i rzeczywistość”, PWN 1993, autor: Michael Gossop